Przelom grudnia i stycznia to czas fiesty w wielu miastach i miasteczkach Ameryki Poludniowej. W takiej wlasnie radosnej chwili trafiamy do San Gil - niewielkiej miejscowosci, lezacej na polnocny-wschod od Bogoty. Pierwszego dnia jestesmy jednak zbyt zmeczone po calonocnej podrozy, zeby korzystac z urokow fiesty. Snujemy sie polsennie ulicami miasteczka - najpierw probujac znalezc hostel, potem probujac znalezc obiad, a wreszcie - zupelnie bez celu:) Zasypiamy wczesnym wieczorem, ale za to nastepnego ranka wstajemy z nowymi silami na nowy dzien!
Wyruszamy na kilkugodzinna wycieczke do Barichara - miasteczka rownie malego jak San Gil. Szczyci sie ono jednak kolonialna architektura. Jest naprawde urocze. Poludniowe kolumbijskie slonce podkresla biel budynkow. Pogoda upalna, ale przyjemna. Spacerujemy tam, gdzie oczy nas poniosa, trafiajac przypadkiem na wystawe prac lokalnych artystow. Znajdujemy tez slicznie utrzymany, niewielki park, ktory jednoczesnie stanowi granice miasta. Poza parkiem sa juz same gory i przestrzen nalezaca tylko do przyrody:)
Popoludnie to leniwa wloczega po niesamowitym parku naturalnym w San Gil. Bajkowy nastroj tworza w nim drzewa, pokryte ¨barbas de viejo¨, czyli ¨brodami starcow¨:) Sa ogromne, o silnych, niemal stalowych pniach, a z ich galezi zwisaja... biale brody:) Niektore z nich maja ponad 300 lat. Milczaco patrza na przechodzacych obok ludzi, kryjac w sobie pewnie starcza madrosc swiata i czasow, ktore juz dawno minely:)
Czas w San Gil mija szybko. Zbliza sie Czas Bogoty.
*************************************************
End of December and begining of January is a fiesta time in many cities and towns of South America. We get to San Gill - a little town situated north-west from Bogota - during this joyful moment. Unfortunately the first day we are too tired after the trip to enjoy fiesta. We languish drowsily through the streets - first trying to find a hostel, then trying to find a dinner and finnaly - completely without aim :). We fall asleep early, but we wake up early next day with new strength!
We head for a few-hours trip to Barichara - a town equally small as San Gil. Yet it takes pride in colonial architecture. It's really lovely. Afternoon Columbian sun enhances whiteness of buildings. The weather is scorching, but pleasent. We walk where our eyes lead us, and we accidentally find an exhibition of local artists' works. We also find a beautiful, little park, which is also last part of the town. Outside the park are only mountains and the space that belongs to the nature :
We spend the afternoon on lazy walk through the amazing natural park in San Gil. Fabulous atmosphere create there trees covered by ¨barbas de viejo¨ - "beards of ancients" :). They are huge, with strong, almost steel trunks and from their branches hang... white beards :). Some of them are older than 300 years. They look silently at people passing by,probably hiding inside ancient wisdom of the world and times that passed long ago :).
Time in San Gill passes quickly. There comes Time of Bogota.