Geoblog.pl    triodorio    Podróże    Latin America / Ameryka Łacińska    Historia problemow w historycznym miescie/ A story of problems in a historical city
Zwiń mapę
2009
10
sty

Historia problemow w historycznym miescie/ A story of problems in a historical city

 
Kolumbia
Kolumbia, Cartagena
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 25708 km
 
Plyniemy lodzia. Towarzyszy nam podekscytowanie zwiazane ze zblizaniem sie do miasta historii. Ciekawosc zagryzamy ulubiona przekaska Latynosow czyli mango z sola. Kiedy docieramy do cywilizacji, zachodzi slonce. Czerwona kula przetacza sie miedzy wysokimi budynkami hoteli. Pierwsze wrazenie jest wiec pieknie pozytywne, ale od kiedy nasze stopy dotykaja ladu - zaczynaja sie problemy...

Jest wieczor i, jak sie dowiadujemy, najgoretszy okres turystyczny w roku, co odbija sie na cenach hosteli... Docieramy na Calle Media Luna i rozpoczynamy poszukiwania pokoju. W jednym z hosteli pani mowi: 70 000 peso za 3 osoby. Wydaje nam sie to dosc drogo, bo dotad placilysmy 13000-17000 za osobe... Ewelina zostaje wiec z bagazami, a Paula i Pani Dorotka ida rozejrzec sie po hostelowej okolicy. Wracaja ze zla wiadomoscia - wszystko przepelnione i drogie. Wtedy zaczyna sie rozmowa z pania w jezyku angielskim (i nie tylko)...
- Dobrze, jestesmy zdecydowane na ten pokoj - oznajmia Ewelina.
- Ale juz nie mam wolnego pokoju - z usmiechem odpowiada pani...
- Jak to?! Przeciez przed chwila nam go pani proponowala!
- Juz nie mam. Trzech turystow przyszlo i go zajelo.
- Klamie pani. Caly czas tu siedzialam i nikt tedy nie przechodzil!
- ... - tu pani odpowiada cos po hiszpansku (lepiej nie wiedziec co;) - Nie mam wolnego pokoju i tyle. Zreszta przeciez i tak byl dla Was za drogi.
- Ale teraz juz wiemy, ze takie tu sa ceny i jestesmy gotowe za to zaplacic.
- Przykro mi, nie mam wolnego pokoju.
Itp. Itd.
Kontynuacja rozmowy jest zupelnie zbedna. My wiemy, ze pani ma pokoj, pani tez wie, ze go ma, ale nam go nie da, bo... BO osmielilysmy sie porownac cene z innymi hostelami? BO nie zdecydowalysmy sie natychmiast z wielkim usmiechem dozgonnej wdziecznosci? BO pani jest wredna i zlosliwa? :)

Pozniej okazuje sie, ze pani zrobila nam przysluge, poniewaz znalazlysmy pokoj w prywatnym mieszkaniu, z bardzo dobrymi warunkami i za troche nizsza cene. Sytuacja wplynela jednak na nasze (negatywne?) postrzeganie Cartageny, co poglebila wizyta na dworcu autobusowym nastepnego dnia. Jeszcze przed wyjazdem do Playa Blanca dowiedzialysmy sie, ze sa autobusy do San Gil za 100 000 peso. Przez tych kilka dni zylysmy wiec w blogiej nieswiadomosci tego, co ma nas spotkac... Otoz okazuje sie, ze firma, w ktorej pytalysmy, nagle tam nie jezdzi. Jezdzi za to inna, ale cena to 130 000, co kilka minut pozniej wzrasta do 150 000! Szalenstwo! Kolejnego dnia znow pojawiamy sie na dworcu, tym razem z bagazami. Udaje sie i kupujemy bilet za 130 000 na 17:00, przy czym dostajemy swistek wypisany na 19:00!I znow klotnia do niczego nie prowadzi. Pozostaje nam czekac 4 godziny na odjazd autobusu, cieszac sie, ze opuszczamy to mrowisko problemow.

Obiektywnie patrzac na Cartagene jako miasto, trzeba przyznac, ze jest ciekawa. Piekny port, zabytkowe Stare Miasto z uroczymi uliczkami i kolorowymi budynkami, fort, na ktorego zwiedzenie brakuje nam czasu. Szczegolnie wieczorem centrum miasta zyje - swiatlami, kafejkami i restauracjami pelnymi ludzi, uliczna muzyka oraz ulicznymi sprzedawcami wyrobow wlasnych. Zyje tez ta czesc, ktora znajduje sie poza centrum, ale zyciem zupelnie innym... Zyciem brudnych, smierdzacych ulic, zyciem bezrobocia i ubostwa, zyciem ciemnym i nie do konca zgodnym z prawem... Cartagena pozostanie w naszej pamieci jako miasto skrajnosci - poczawszy od hostelowych pokoi, ktore sa, a potem nagle tajemniczo znikaja, poprzez krajobraz zabytkowych murow starej dzielnicy polozonej tuz obok ¨wysp¨ luksusowych, nowoczesnych hoteli, skonczywszy na dwoch rownolegle plynacych zyciach - tego skrajnie ubogiego i tego wzniesionego na wyzyny bogactwa.

Opuszczajac Cartagene, rozstajemy sie rowniez z Paula. Bedzie nam jej brakowalo, bo przezylysmy wspolnie wiele dobrych chwil. Paula ma jednak nieco wiecej czasu i kontynuuje trase wybrzeza karaibskiego, a my ruszamy na poludnie. Nasz czas powoli dobiega bowiem konca...

***********************************************************

We are on a boat, excited by getting closer to a historical city. We eat favorite snack of all Latino – mango with salt. When we get to the civilization, the sun sets. The red ball rolls between high buildings of hotels. So the first impression is very positive, but when our feet touch the ground, the problems begin…

It’s evening and, as we find out, the touristiest period of the year has begun, so the hostels are very expensive… We get to Calle Media Luna and try to find a room. One lady says it costs 70000 peso for 3 people. It seems too expensive for us, as so far we paid 13000-17000 for one person… Ewelina stays with our luggage and Paula with Pani Dorotka go to look around. They come back with bad news – everything is full and expensive. Then a conversation in English (and not only) with the lady starts…
- OK, so we’ve decided to take that room – says Ewelina.
- But there is no room available – says the lady with a smile…
- But how come??! A moment ago you offered it to us!
- It’s taken. Three tourists came and took it.
- It’s not true. I was here all the time and no one was entering!
- …. – the lady says something in Spanish (better not to know what ;) – I haven’t got a room available. It was too expensive for you anyway.
- But now we know the prices here and we are ready to pay.
- I am sorry, I have no room.
Etc. …

It’s pointless to continue the conversation. We know she’s got the room, she knows she’s got it, but she won’t give it to us, because… Because we dared to compare the prices? Because we haven’t decided to take it right away with a smile of eternal gratitude? Because the lady is cheeky and vicious? :)

It turns out she did us a favour, because we find a room in a private apartment with very good conditions and for a bit less. But the situation made us negative about Cartagena and next day’s visit at the bus station made this feeling even stronger. Before leaving Playa Blanca we’ve found out there are two buses to San Gill for 100 000 peso, so we spent few days being unaware of what was going to happened… It turns out the company we asked suddenly doesn’t go to San Gill any more. Different company goes there but it costs 130 000 peso and a minute later 150 000 peso! Madness! Next day we appear again at the station, this time with the luggage. We manage to buy tickets for 130 000 peso for 5 pm., but we get a piece of paper with 7 pm. written on it! And again the argument leads nowhere. We have to wait 4 hours… But we are happy we leave the anthill of problems.

Objectively, Cartagena as a city – we have to admit – is interesting. Beautiful harbor, historical old town with lovely little streets and colorful buildings, a fort (we have no time to visit it…). Especially in the evening the city center wakes up to life – it’s full of lights, cafes, restaurants, street music and street sellers. Also the suburbs lives after dark, but it’s completely different life… A life of dirty, smelly streets, life of unemployment and adversity, dark life not exactly accordant to the law… Cartagena remains in our memory as a city of extremes – starting with hostel's rooms, which exist, but suddenly disappear, through the landscape of historical old city situated just beside ‘island’ of luxury, modern hotels, finishing with parallel lives – extremely poor and highly rich.

Leaving Cartagena we also say good-by to Paula. We will miss her, because we had a lot of good moments together. Paula has a bit more time and continues her trip along Caribbean coast and we head South. Our time slowly comes to an end…

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
kamillo
kamillo - 2009-01-13 19:45
no to miazga miazdzące zdięcia i opisy jestem ciekaw czy doi stanów bedziecie leciały czy przez am.środkową sie przetranspotrowywały ??hehe no nic pozdriawam i czekam na dalsze opisy i foto :):)
 
kasia i tomek
kasia i tomek - 2009-01-27 11:21
bozonarodzeniowa szopka bije na glowe wszystkie ktore do tej pory widzielismy:) masakra:)
 
 
triodorio
DorotaEwelinaDośka DEDy
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 98 wpisów98 534 komentarze534 532 zdjęcia532 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróże
16.09.2008 - 18.02.2009