Wiele wiekow temu na najwiekszym z najwyzej polozonych jezior swiata istnialy 3 wyspy. Lad ten nalezal do Inkow. Byl ich domem, ich ojczyzna. Pewnego dnia na ladzie pojawili sie obcy - biali Hiszpanie.
- Jak nazywa sie ten lad - zapytali.
- Ti-ti-kha-kha - odpowiedzieli Indianie.
Hiszpanie nie potrafili powtorzyc glosek jezyka quechua.
- Nie - odparli wiec - od tej pory te wyspy beda nosily nazwe Titikaka.
Jakis czas pozniej na lad wkroczyli nowi intruzi z ziemi angielskiej.
- Jak nazywaja sie te wyspy - zapytali Indian.
- Titikaka - odpowiedzieli.
- Wszystkie trzy?
- Tak.
- Nie - odrzekli Anglicy - od tej pory trzy wyspy beda: Wyspa Slonca (Isla del Sol), Wyspa Ksiezyca (Isla de la Luna) i Wyspa Gwiazd (Isla del Estrella), a jezioro - Jeziorem Titikaka.
To legenda, ktora opowiedzial nam indianski przewodnik podczas wyprawy na Isla del Sol. Legenda jest jednoczesnie wyrazem naszej kreatywnosci, bo nie jestesmy pewne, na ile dobrze zrozumialysmy historie opowiedziana po hiszpansku:) A teraz czas na Wasza kreatywnosc! Spojrzcie na jedno z zamieszczonych nizej zdjec. Ziuta trzyma na nim amulet z Wyspy Slonca. Konkurs brzmi: dlaczego Isla del Sol nazwano Wyspa Slonca? Autor najciekawszego pomyslu wygrywa amulet! Do boju!
Jezioro Titikaka jest jeziorowym gigantem. Morski horyzont, fale, nabrzezny piasek, przystan wypelniona malymi lodkami, kajakami i motorowkami. Siedzimy na jego brzegu i az trudno uwierzyc, ze po drugiej stronie jest peruwianski lad. A jednak.. Juz jutro zobaczymy go na wlasne oczy.
Na razie jestesmy jeszcze tu, w Copacabana - malowniczej wiosce ukrytej miedzy jeziorem a wzgorzami. Tutaj odkrywamy zalety potraw kupowanych na targu u pan z warkoczami i blogoslawienstwo almuerzo - tradycyjnych zestawow obiadowych za pol ceny! (w sklad wchodzi zupa, drugie danie-przewaznie kurczak z ryzem i salatka oraz deser, wszystko za ok. 4zl) Tutaj tez odwiedzamy Isla del Sol, a na niej dotykamy historii Inkow - ich domow budowanych z kamienia, Swietej Skaly i stolu ofiarnego, kamiennego labiryntu. Chodzimy tymi samymi sciezkami, ktorymi oni kiedys chodzili i z zachwytem patrzymy na piekno tego, co nas otacza. Wracamy lodzia, wiatr we wlosach (i dredach), sloneczne promienie na twarzy (a najbardziej na czerwonych potem uszach), nieustajacy usmiech. A nastepnego dnia... budzimy sie z rozboliwialymi (neologizm Pana Mroza:) koscmi, glowami i wygrzewajac sie na sloncu walczymy z grypowym oslabieniem. Zwyciezamy! To jest nasz czas relaksu, czas lenistwa, godzin spedzonych na plazy i patrzenia na fale Jeziora Titikaka. To czas pozegnania sie z Boliwia pelna magii i barwnej tradycji. Tutaj boliwijska opowiesc dobiega konca. Jutro zacznie sie opowiesc peruwianska...
***********************************************************
Many ages ago on the largest form the highest situated lakes in the world three islands existed. This land belonged to Incas. It was their home, their motherland. One day on this land strangers appeared - white Spaniards.
- What’s the name of this land? – they asked.
- Ti-ti-kha-kha – the Indians answered.
The Spaniards couldn’t repeat sound of quechua language.
- No – they said – form now on these islands will be called Titicaca.
Some time later the new intruders form English land arrived.
- What is the name of these islands – they asked.
- Titicaca – the Indians answered.
- All three of them?
- Yes
- No – the Englishmen said – form now on there will be: The Island of the Sun (Isla del Sol), The Island of the Moon (Isla de la Luna) and The Island of the Stars (Isla del Estrella), and the lake – Titicaca Lake.
The Indian guide told us this legend while we were traveling to Isla del Sol. But what we’ve written above shows also our creativity, because we are not sure how much we got right form what he told us in Spanish :). And now it’s time for your creativity! Look at one of the pictures below. Ziuta is holding an amulet for Isla del Sol on it. The contest is: why Isla del Sol was called The Island of the Sun? The author of the most interesting idea will get the amulet!
Titicaca Lake is gigantic. The sea horizon, the waves, the sand, the little harbor full of small boats, canoes, motor boats… We sit on the shore and it is so hard to believe that on the other side is Peru. But… Tomorrow we will see it with our own eyes.
Now we are still here, in Copacabana – a picturesque village hidden between the lake and the mountains. Here we discover advantages of the dishes form the street market sold by the Ladies with Plaits and blessing of almuerzo – the traditional dinners for half price! (the dinner includes a soup, main course – mostly chicken with rice and a salad and a dessert – all for 1 euro). Here we also visit Isla del Sol, be get a touch of Incas history – their houses build of stone, The Holly Rock and sacrificial table, a stony labyrinth. We walk the same paths they once used to walk and we look with delight at the surrounding us beauty. We come back with a boat – the wind in our hair (and dreadlocks), sunshine on our faces (and our ears, red for long after), endless smile… And the next day,,, we wake up with a bit aching bones and heads and basking in the sun we fight with fluish weakness. We win! This is our time of relax, laziness, the hours spent on the beach looking at Titicaca waves. This is the time to say good bye to full of magic and colorful tradition Bolivia. Our Bolivian story comes to an end. Tomorrow Peruvian story begins…