* Gdyby ktos byl zainteresowany - wlasnie dorzucilysmy zdjecia Machu Picchu. Zapraszamy do ogladania:)
Miasto chaosu - niestety tylko taka nazwa przychodzi nam do glowy po trzech dniach, ktore spedzilysmy w Limie. Ale zacznijmy od poczatku.
Droga z Cusco do Limy uplynela nam bardzo... wolno:) Ogromna ilosc serpentyn gorskich, przeplatana przez filmy hiszpanskojezyczne z Arnoldem Schwartzeneggerem. A potem nagle pustynia, poczatkowo kamienista, a pozniej przepiekna piaszczysta z palmami, jak w bajce o Ali Babie. Po 22-godzinnej jezdzie w koncu dotarlysmy do stolicy Peru. Czekali tam na nas Victor i Joel - koledzy z programu couchsurfing, ktorzy zabrali nas do swojego ¨pokoju¨. No wlasnie, tez myslalysmy, ze to przejezyczenie, kiedy Joel zamiast ¨moje mieszkanie/dom¨ powiedzial ¨moj pokoj¨. Okazalo sie, ze nie. Mieszkanie Joela to rzeczywiscie jeden pokoj z lazienka na zewnatrz, bez kuchni. Odstapil nam go calkowicie na cale 3 dni, a sam zamieszkal z wujkiem przez ten czas.
Jezeli chodzi o sama Lime, to panuje w niej straszne zamieszanie, szczegolnie na drogach. Nie obowiazuja swiatla, kierunkowskazy czy pierwszenstwo przejazdu - szalenstwo. Lima rowniez przywitala nas samymi problemami. Najpierw z zarezerwowanym lotem do Iquitos i Pucallpy, ktory nagle zniknal z listy rezerwacji linii Star Peru, potem z bankomatami, ktore za nic nie chcialy wydac nam pieniedzy. Przyznajemy, ze te komplikacje pochlonely nam wiele energii i zajely duzo czasu. Mimo wszystko znalazlysmy pare dobrych stron tej wizyty. Po pierwsze centrum Limy z przepiekna architektura i pomoc Victora, ktory znakomicie zna sie na historii Limy, jak i calego Peru. Kolejny pozytyw to jedzenie - szczegolnie nasze ulubione ¨lomo saltado¨ przygotowane w jednej z lokalnych restauracji, niedaleko ¨pokoju¨ Joela. Za jedyne 5 soli mozna otrzymac swiezutko przygotowana potrawe z kawalkow miesa uduszonego w pomidorach, cebuli i papryczce z odrobina sosu sojowego, serwowana oczywiscie z ryzem. Pychota. Ugotujemy, jak wrocimy :)
A jutro juz Pucallpa i odrobina luksusu - tym razem lecimy samolotem!
******************************************************
*If anyone would be interested we’ve added pictures of Machu Picchu.
The City of chaos – unfortunately only this name come to our heads after 3 days in Lima. But let’s start form the beginning.
The way from Cusco to Lima passed very…. slowly :). Many serpentines and films with Arnold Schwarzenegger with Spanish dubbing. And then suddenly the desert, rocky at the beginning, then beautiful, sandy, with palm trees, like from a fairytale about Ali Baba. After 22 hours on the bus we finally arrived to the capital of Peru. Victor And Joel – friends form couch surfing – were waiting for us and took us to their ‘room’. Well, we also thought it’s a misunderstanding, when Joel instead of ‘my flat/my house’ said ‘my room’. But it wasn’t. Joel’s flat it’s a one room with a bathroom outside and without a kitchen. He gave it to us for the whole 3 days and stayed with his uncle for the whole time.
As for Lima, it’s very chaotic and it’s visible especially on the roads. Traffic lights or any rules on the road are not obeyed – madness. Lima also welcomed us with its problems: first with our booked flights to Iquitos and Pucallpa, that have disappeared from Star Peru reservations list, then with broken cash machines. We admit that those complications took a lot of our energy and time. But despite the problems we found few bight sides of this visit. First thing is a beautiful architecture in the center on Lima - thanks to Joel, who knows Lima’s and whole Peru’s history very well, we could understand it better. Second thing is food – especially our favorite ‘lomo salado’ made in one of the local restaurants, close to Joel’s ‘room’. For 5 sola one can get a dish made from meet cooked in tomatoes, onion and pepper with a wee bit of soy sauce, served with rice of course. Delicious. We will cook it after coming back :).
And tomorrow Pucallpa and a bit of luxury – this time we travel by plane!