Na lotnisku w Limie po raz pierwszy poczulysmy sie jak w Europie. I musimy przyznac, ze pomimo calej wielkiej przyjemnosci podrozowana, bylo to przyjemne uczucie :) Wszystko poszlo gladko, bo tu nie ma tak rygorystycznych przepisow, jak u nas. Przeszlysmy bez problemu przez odprawe z woda i jedzeniem. A potem godzina w samolocie i - Pucallpa.
Z Pucallpa do konca zycia bedzie nam sie kojarzylo MOTOTAXI. W miasteczku jest niewiele samochodow. Tam kroluja motory! Wszystkie drogi pelne sa ryku trzykolowych taksowek i dzwieku klaksonow. My od pierwszego wejrzenia mototaxi uwielbiamy i korzystamy z tego dobrodziejstwa, jak tylko mozemy :)
Na lotnisku poznalysmy naszego osobistego mototaksowkarza (imie niestety nie-do-zapamietania), ktory potem jezdzil z nami tam, gdzie potrzebowalysmy, czekal pod hostelem o umowionej godzinie, prezentowal miasto, podpowiadal, co zwiedzic itp. Do zwiedzania w Pucallpie jest wlasciwie niewiele. Glowna atrakcja miasta przez ten jeden dzien bylysmy my;) Gwizdanie, cmokanie, zaczepianie i ¨hello¨ z kazdej strony towarzyszyly nam przez caly dzien.
A poza tym? Poza tym na obrzezach miasta jest Park Naturalny z ¨naturalnie¨ zoragnizowanym zoo. Plusem jest flora - z niesamowitymi drzewami, palmami i kwiatami, ktore w Europie mozna ogladac tylko w ogrodach botanicznych, a ktore tutaj zyja w swoim naturalnym srodowisku. Minusem - smutne zwierzeta w nie najlepiej utrzymanych klatkach...
Pucallpa jako miasto ma dwa istotne punkty - port i targ. Port na rzece Ukayali jest bardzo znaczacy, poniewaz dzieki niemu dociera do Iquitos to, co nie dotrze tam zadna inna droga. Port ma jednoczesnie bardzo male znaczenie turystyczno-estetyczne:) Jest po prostu wielka, blotnista, pelna samochodow ciezarowych droga do zaladunku statkow.
Targ z kolei zajmuje wieksza czesc miasta. Mozna tam kupic wszystko. I tak sie zastanawiamy... skoro polowa mieszkancow handluje na targu, a druga polowa prowadzi mototaxi, to musza sie ci wszyscy ludzie dobrze uzupelniac w swoich biznesach - handlarze placa za mototaxi na targ, a potem mototaksowkarze zaopatruja sie u handlarzy. Peruwianska symbioza :) I trzeba dodac, ze jest w Pucallpie jeszcze paru fryzjerow. Stoja jeden obok drugiego na jednej z uliczek. Kazdy ¨salon¨ to krzeslo dla klienta i podreczny stolik z akcesoriami fryzjerskimi. Wszystko na swiezym powietrzu. Zycie uliczne rzadzi!
Kolejnego dnia wstajemy rano i znow ruszamy na lotnisko. Za chwile bedziemy w Iquitos, gdzie czeka na nas tymczasowy dom... :)
***********************************
At the airport in Lime for the first time here we’ve felt as we’d be in Europe. And we have to admit, despite the whole pleasure of traveling, it was a very nice feeling :). Everything went smoothly, because here there are no such restricted rules as in Europe. We went through check-in with food and water. Then an hour on the plane and – Pucallpa.
Pucallpa will always remind us of MOTOTAXI. There are not many cars in the town. There are mostly bikes! All the roads are full of three-wheel taxis and sound of horns. We fell in love with mototaxis from the first sight and we used it as often as we could :).
At the airport we met our personal mototaxi-driver (the name unfortunately not-possible-to-remember), who then was driving us wherever we needed, waited for us by the hostel, always on time, presented the city and advised what to see. There is not much to see in Pucallpa. The main attraction in the city for one day were us :). Whistling, smacking lips, ‘hello’ from everywhere – that’s what we heard all day.
And apart form that? On the suburbs of the city there is a Natural Park with ‘naturally’ created zoo. Flora is plus – impressive trees, palms, flowers, that in Europe one can see only in botanic gardens. In minus are sad animals in not-too-well kept cages…
Pucallpa as a city has two relevant points – harbor and market. The harbor on Ucayali River is very important, because thanks to it Iquitos can get all that can’t be transported there any other way. At the same time the harbor has very little tourist and aesthetic meaning. It’s just big, muddy road full of trucks to load the ships.
The market takes most of the city area. One can buy everything there. We were thinking… if half of the inhabitants trade at the market and the other half drive mototaxis, all the people here have complete each other in their business – traders pay for mototaxis and mototaxi-drivers supply at the market. Peruvian symbiosis :). We need to add, that in Pucallpa there are few hairdressers. They stand one by another on the street. Each ‘salon’ is a chair for client and a table with accessories. Everything outside, under the blue sky. Street life rules!
The next day we get up in the morning and head to the airport. We will be in Iquitos soon, where our ‘temporary home’ is waiting… :)