Niewielkie miateczko, otoczone gorami, z ktorych splywaja dzikie wodospady i ziejacy w poblizu wulkan Tungurahua... To wlasnie Baños - perla Ekwadoru.
Przybywamy tam w poniedzialkowy wieczor, dostajemy pokoj w najfajniejszym hostelu swiata (Plantas y Blanco) i jeszcze tego samego dnia zaprzyjazniamy sie z trojka przygodnych wspollokatorow - Paula (Irlandia), Megan (Kanada) i Jake (USA). Od tej pory niemal caly czas bedziemy spedzac razem - zuplenie jak na kolonii :)
Tak sie zlozylo, ze dzien naszego przyjazdu okazal sie ostatnim dniem trwajacej tu fiesty. Ulicami miasteczka przechodza liczne parady, kolorowe i glosne, a my znow zachwycamy sie barwnymi wyrobami ekwadorskimi - swetrami, hamakami, chustami, narzutami itp. Potem ruszamy do goracych zrodel! Tam rozdzielamy sie na chwile - Ewelina wraz z dziewczynami zanurza sie po szyje w naturalnie cieplym basenie, a Pani Dorotka kontempluje przy naturalnie zimnym wodospadzie. I tak mija popoludnie. A wieczorem... FIESTA!!! Na duzym placu gromadza sie chyba wszyscy mieszkancy Baños i wszyscy turysci. Jest scena, na ktorej zespol ekwadorski porywa ludzi w rytm salsy. A nas w rytm tanca porywaja ekwadorscy mezczyzni ;) Szalejemy niemal do polnocy. Dla nas zakonczeniem jest pokaz sztucznych ogni, po ktorym wracamy do hostelu, ale tlum ludzi jeszcze zostaje. I tanczy, tanczy, tanczy... :)
Baños to tez krolestwo aktywnosci sportowych. Mozna tu sprobowac raftingu, wspinaczki na szczyt wulkanu, splywu kajakowego, wypadu do dzunglii, zjazdow rowerowych itp. Decydujemy sie na to ostatnie. Cala grupa wypozyczamy 5 rowerow i jedziemy wyznaczona trasa wsrod gor i wodospadow. Po drodze przedzieramy sie przez tunele, odwiedzamy ¨ogrody Edenu¨, a najwieksza atrakcja jest przejazd szalona kolejka linowa (ktora nagle przyspiesza albo nagle zwalnia) z jednego zbocza kanionu na drugi - prosto w objecia wodospadu. Po paru godzinach postanawiamy wracac. Ladujemy wiec rowery na pake ciezarowki, potem ladujemy siebie na ta sama pake i ruszamy z powrotem.
Ciezko opuszczac Baños, ale reszta Ekwadoru wzywa. Wsiadamy wiec do autobusu ze swiadomoscia, ze Baños juz zawsze bedzie dla nas Niesamowicie Dobrym Czasem.