Stolica Ekwadoru przywitala nas bardzo goscinnie - nowymi znajomymi z couchsurfingu: Yvonne z Australii i jej kubanskim mezem Lazaro. Bardzo mili ludzie, ktorzy pozwolili nam czuc sie jak w domu i dla ktorych drugiego dnia ugotowalysmy polski obiad - placki ziemniaczane z przepisu Asi Fryzjerki :) (tu pozdrowienia dla calego Halifaxu!)
Quito nie zachwycilo nas tak jak Buenos Aires czy La Paz, ale tez nie sprawilo nam tylu problemow, co Lima:) Bylo po prostu duzym miastem (choc i tak nie najwiekszym w Ekwadorze), w ktorym razem z poznana w Baños Paula zwiedzilysmy Stare Miasto z przyjemnymi skwerkami i swietna wystawa prac niesamowitego artysty Jorge V. (pelne nazwisko dodamy, jak sobie przypomnimy) . Z pobliskiego wzgorza zobaczylysmy tez panorame miasta i nawet udalo sie nam zgubic na trasie autobusowej, dzieki czemu poznalysmy jeszcze wieksza czesc stolicy niz planowalysmy:)
Najciekawsza byla wyprawa na rownik! Niedaleko Quito, zaledwie godzine jazdy autobusem, jest miejsce, w ktorym zaznaczono rownik. Miejsce dosc turystyczne, ale calkiem przyjemne:) Mozna stanac sobie na granicy polnocy z poludniem i zrobic zdjecie. A do tego dorzucono wiele atrakcji - przedziwne zegary sloneczne, maly kosciolek, stojacy tuz na rowniku, pokazy tradycyjnych tancow ekwadorskich i wiele innych. Bylo smiesznie. Szczegolnie wtedy, kiedy okazalo sie, ze prawdziwy rownik jest jakies 200m dalej, zaznaczony w malenkim muzeum, do ktorego juz nie mialysmy czasu zajrzec. Ale przeciez nikt nie musi o tym wiedziec, wiec... cicho sza... ;)
***************************************************
The capital of Ecuador welcomed us very friendly – with new couch surfing colleagues: Yvonne form Australia and her Cuban husband Lazaro. They are very nice people, who let us feel like at home; the second day we cooked for them a polish dinner – potatoes pancakes form Asia The Hairdresser’s recipe :) (greetings for the whole Halifax!).
Quito didn’t amaze us as much as Buenos Aires or La Pas, but it also didn’t bring us so many troubles as Lima :). It is just a big city (but not the biggest in Equador), where together with met in Banos Paula we visited Old Town with nice squares and great exhibition of amazing artist Joge V. (we will add his full name, when we remember it). Form the near mountain we saw the view of the whole city and we even managed to get lost, thanks to what we saw more than we planned :).
The most interesting was the trip to Equator! Near Quito, 1 hour by bus, there is a place where the equator is set; a touristy enough, but pleasant place :). One can stand on the boarder line between north and south and take a picture. And there are some other attractions – real sundials, a little church set right on the equator, traditional Ecuador dances, and many other… It was funny; especially when it turned out the real equator is 200 m further, ticked in a tiny museum, where we had no time to enter. But no one needs to know about that, so… hash…;)