Geoblog.pl    triodorio    Podróże    Latin America / Ameryka Łacińska    Granica/ The boarder
Zwiń mapę
2008
28
gru

Granica/ The boarder

 
Ekwador
Ekwador, Tulcán
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24475 km
 
Granicy Ekwadoru z Kolumbia nie mozemy przekroczyc tak, jak przekraczalysmy inne dotychczasowe granice - wsiadajac do autobusu, ktorego kierowca zatrzymuje sie na chwile, zeby pasazerowie mogli uzyskac pieczatki, a potem rusza dalej, przewozac wszystkich bezproblemowo do kolejnego kraju. Tutaj polaczenia autobusowe miedzy tymi dwoma panstwami nie istnieja. Trzeba wszystko zalatwic osobiscie.
Wieczorem docieramy wiec do przygranicznego miasteczka Tulcan i od razu bierzemy taksowke do granicy. A tam... kolejka. Niby nic strasznego, ale spotykamy turyste, ktory w takiej wlasnie kolejce czekal tego dnia 7 godzin! Wiecej informacji nam nie trzeba - wracamy do Tulcan i znajdujemy tam hostel.

Na granicy pojawiamy sie nastepnego dnia o swicie - o 6 rano. Kolejka jest wprawdzie o polowe mniejsza, ale urzednikow nie ma, a wszystkie biura sa pozamykane. Patrzymy na ludzi, ktorych widzialysmy wczoraj - przemarznietych i przemeczonych po nocy spedzonej pod murami budynku w oczekiwaniu na swoja kolej (a noce w tej czesci kraju wcale cieple nie sa...). Zajmujemy miejsce w sznurze ludzi, chcacych wkroczyc do Ekwadoru lub go opuscic i czekamy... Czekamy, czekamy, gramy w karty, rozwiazujemy sudoku, jemy, nadrabiamy zaleglosci pocztowkowe, az wreszcie po 5 godzinach zdobywamy pieczatki! Szczesliwe wychodzimy z budynku i widzimy, ze kolejka jest juz czterokrotnie dluzsza niz rano. Ale my nie musimy juz czekac, mozemy smialo opuscic Ekwador. Przekraczamy wiec most laczacy oba kraje, a nasze rozesmiane oczy krzycza: "Kolumbio, przybywamy!!!" :)

****************************************************

We can’t cross the boarder Ecuador-Columbia the way we did it with other boarders – getting into the bus that stops for a moment so the passengers could get the entering stamps and drive without problems to another countries. Here there is no bus connection between those two countries. One needs to take care of everything in person. So in the evening we get to Tulcan and we take a taxi to the boarder. And there – the queue. Seems like nothing scary, but we meet a tourist who waited in this queue 7 hours! We don’t need more information – we come back to Tulcan and we find a hostel.

We come back next morning – at 6 am. The boarder is half as long as it was yesterday, but there are no officers and all the offices are closed. We look at the people we saw last evening – freezing and soaking after the night spent by the walls of the building, waiting for their turn (and the nights in this part of country are not warm at all…). We take our place in the line and we wait.. We wait, wait, we play cards, sudkcu, we eat, write postcards, and after 5 hours we finally get our stamps! We leave the building and we see that the queue is 4 times as long as it was when we arrived. But we don’t have to wait any longer, we can leave Ecuador. So we cross the bridge that connects two countries and our smiley eyes shout: ‘Columbia, we are here!!!’ :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
Panna Anna
Panna Anna - 2008-12-30 11:11
Jak to dobrze, ze mnie z Wami nie ma;)
 
 
triodorio
DorotaEwelinaDośka DEDy
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 98 wpisów98 534 komentarze534 532 zdjęcia532 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróże
16.09.2008 - 18.02.2009