Geoblog.pl    triodorio    Podróże    Latin America / Ameryka Łacińska    W poszukiwaniu Rajskiego Ptaka :)/ Searching for a Bird of Paradise
Zwiń mapę
2009
03
sty

W poszukiwaniu Rajskiego Ptaka :)/ Searching for a Bird of Paradise

 
Kolumbia
Kolumbia, Salento
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24937 km
 
Jest takie miejsce w Kolumbii, ktore zauroczylo nas zanim jeszcze je odwiedzilysmy. Wystarczyla jedna pocztowka, zobaczona w pierwszym dniu po przekroczeniu granicy i juz wiedzialysmy - nie opuscimy Kolumbii zanim tam nie dotrzemy. Wlasnie dzis plan zostaje zrealizowany. Ruszamy do Parku Narodowego Cocora niedaleko Salento. Dojechac mozna tam jeepem za 3000 peso. Zbieramy grupe 7 osob z hostelu i pakujemy sie do auta. Dla jednej osoby brakuje miejsca. ¨Ale fajnie - myslimy - bedzie mogla stac na tylnym zderzaku! To dopiero przygoda¨. Ruszamy. Po chwili dolacza sie do niej kolejnych dwoch podroznikow, a po paru minutach zatrzymuje nas 6-osobowa grupa ludzi. I o dziwo, kierowca hamuje, a ludzie... wsiadaja! Dwoje upycha sie miedzy nas, a czworo zajmuje miejsca na dachu samochodu! TO dopiero przygoda. Tak wlasnie jeepem zarejestrowanym na 7 osob jedzie 16 :)

Niecala godzine pozniej docieramy na miejsce i... to jest to! Zielen, ktora tak urzekla nas pierwszego dnia oraz palmowe wzgorza z pocztowki. Decydujemy sie na kilkugodzinny spacer przez park, rozpoczynajac go od doliny, ktora pozostanie w naszej pamieci juz na zawsze. Wyobrazcie sobie przestrzen. Przestrzen, pokryta cudownie zielonym dywanem trawy, pofalowana wzgorzami i usiana kepkami palmowych drzew. Kepki gestnieja, im sa wyzej, tworzac na szczytach wzgorz istny palmowy pioropusz, przyproszony warstwa cieniutkiej mgly. Wszystko wokol nas wyglada tak, jakby zostalo misternie wyciete z egzotycznej bajki. Wystarczy tylko dorzucic Rajskiego Ptaka i mozna zaczac snuc opowiesc. A Rajski Ptak juz za chwile sam sie pojawi...

Konczy sie dolina i wtedy rozpoczyna sie kolejny rozdzial wedrowki: LAS. Przez las wspinamy sie blotnista sciezka po lagodnym zboczu gory. Mijamy wodospad i po pewnym czasie docieramy do palacu Rajskich Ptakow. Wokol karmnikow z jedzeniem i woda roi sie od kolibrow! Kolibrow zielonych, niebieskich, bialo-czarnych, z ogonami krotkimi i rajsko-dlugimi. Machaja skrzydelkami z predkoscia swiatla i co pol sekundy sa w innym miejscu. Tuz przy palacu kolibrow znajdujemy komnate dla strudzonych wedrowcow :) Tam mozna usiasc, posilic sie i tam wlasnie probujemy jednego z kolumbijskich przysmakow - chocolate con queso, czyli czekolady z serem. Wyglada ona tak, ze dostaje sie kubek goracej czekolady i kawalek sera na talerzyku. Ser jest rewelacyjny - cos pomiedzy oscypkiem, bryndza, feta i hallumi. Ser rwie sie na kawalki i wrzuca do czekolady. Zadziwiajace i jednoczesnie przepyszne! :)

Po odpoczynku ruszamy dalej w gore, az docieramy do Lasu Snieznego. Tak, pomimo tropikalnego klimatu Kolumbia radzi sobie z brakiem sniegu;) Drzewa tego lasu pokryte sa czyms w rodzaju puchu, ktory z daleka rzeczywiscie sprawia wrazenie sniegu. Stad juz niedaleka droga do punktu, na ktory czekamy od rana - do palmowego lasu. To jest cos niezwyklego, cos z zupelnie innej bajki. Las palmowych drzew siegajacych nieba, pomiedzy ktorymi rosnie soczyscie zielona trawa. Tego nie da sie opisac. Popatrzcie na zdjecia - one dopowiedza reszte...

Wracamy z wyprawy jeepem, przy czym Ewelinie przypada pierwszorzedne miejsce na dachu:) Po kapieli wykorzystujemy czas fiesty i niemal rzucamy sie na tradycyjne kolumbijskie jedzenie. Pochlaniamy kukurydze z grilla, kukurydziane placki z czym-chcesz-do-wyboru (tzw. arepa), slodkie nalesniki ze slonym serem (tym od czekolady;), wafle przekladane karmelem, dzemami i... startym zoltym serem (tzw. obleas - mniam!) oraz typowa potrawe regionu, tzw. patacon, ktory wyglada jak ogromny (wielkosci talerza), smazony na glebokim oleju chips - z ta roznica, ze platanowy a nie ziemniaczany, z dodatkami na wierzchu (z przykroscia stwierdzamy, ze nie podbil naszych serc ani zoladkow:)
I tu konczy sie nasza przygoda z magicznym Salento. Wyjezdzamy nastepnego dnia, wierzac, ze moze kiedys uda nam sie tu powrocic.

************************************************

There is a place in Columbia that charmed us before we visited it. Only one postcard we saw after crossing the border was enough, we knew we won't leave Columbia before we getting there. So today the plan is accomplished. We head to Cocora National Park near Solento. One can get there by jeep for 3000 peso. We gather a group of 7 people form the hostel and we jump into the car. There is no place for one person. 'But it's not too bad - we think - one of us can stand on rear bumper! What an andventure!'. We head on. After a while two more travellers joins us, and after two minuts a group of 6 stops us. And, what a surprise, the driver brakes and the people... get in! Two of them push between us and four take place on the roof! That's what we call a real adventure! And this way by a jeep registered for 7 people travel 16 :).

Less than an hour later we reach our aim and... that's it! Greenness, which charmed us the first day and palm hills from the postcard. We decide to take a few-hours-long walk through the park, staring from the valley, which will stay for ever in our memory. Imagine a space. A space covered by marvellously green carped of grass, full of hills and studded with clumps of palm trees. The clumps get dense, the higher they are, looking as a real palm-plume at the top of the hills, surrounded by a thin layer of mist. Everything arround us looks like cut from an exotic fairytale. It's enough to add a bird of paradise and one can begine a tale. And a bird of paradise will appear itself in a moment...

End of the valley; another chapter of the wander begins: a forest. We climb through the forest on a muddy path that leads up the hillside. We pass a waterfall and after a while we get to the palace of Paradise Birds. The cluster of humming birds fly arround feeders with food and water! Green humming birds, blue, black and white, with short and long tails. They wave their wings with the speed of the light and every half a second they are in a different spot. Right by the palace we find a chamber for tired travellers :). One can sit there, eate something; right there we taste one of Columbian dainties - chocolate con queso = chocolate with cheesw. One gets a mug of hot chocolate with a piece of cheese on a little plate. The cheese is great - something between feta, hallumi and sheep cheese. One puts pieces of the cheese into the chocolate. Amazing and delicious at the same time! :)

After resting we move on up the hill and we reach Snow Forest. Yes, despite tropical climat Columbia gets along with lack of snow :). The trees in this forest are covered by something like fluf, which from afar looks like a snow. From here it is not far away to a place we have been waiting to see since the morning - to the palm forest. This is something extraordinary, something form a different world. A forest or palm trees reaching the sky, between which the greenest grass grows. It is undescribable. Look at the pictures - they will tell you the rest...

We come back with a jeep; now Ewelina gets the best place on the roof :). After a bath we enjoy fiesta and we eat traditional Columbian food. We eat away grilled corn, corn cakes with whatever-you-like (so called arepa), sweet pancakes with salty cheese (the same we had chocolate with); wafles with carmel, jam and...chees and typical course from this region, ptacon, which looks like a huge (plate's size), deep fried chrisp - but it is not made form patatoes, bout form platan (we are sorry to say it wasn't our favourite food:.

So this is the end of our adventure with Salento. We leave next day, beliving we manage to come back here one day.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (14)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
m
m - 2009-01-09 10:26
Jestem pewien ze odwiedze to miejsce i to calkiem niedlugo :)
 
mama Ewel
mama Ewel - 2009-01-09 11:06
Gratuluję, gratuluje z całego serca pani Dorotce za przepiękny opis bajecznej wyprawy! Teraz to już jeden krok, aby powstała ksiązka, będziemy oczekiwać i nalegać (myslę że nie będę sama w tym oczekiwaniu). Od Ewelinki oczekuję natomiast podkładu muzycznego tych komentarzy z bloga? Co Ona na to?
Przesyłam Wam wiele serdeczności, trzymajcie się dzielnie.
 
Sopelka
Sopelka - 2009-01-09 11:23
Ser+czekolada, hmmm...muszę wypróbować:-) Skoro przeżyłyście to znaczy, że zjadliwe:-) Pozdrawiam gorąco!
 
KARiDOR
KARiDOR - 2009-01-09 23:30
Niesamowite miejsce i piekne fotografie. Dziekujemy za odrobine zieleni w te szaro-białe, pochmurne dni.
 
Wiesia
Wiesia - 2009-01-10 14:07
a sa tam takie rajskie ptaki? http://www.youtube.com/watch?v=P85LoHftEKs :)
 
jadzka
jadzka - 2009-01-11 01:47
heh net nie wiem co napisac , cos niesamowitego
 
Korka
Korka - 2009-01-11 11:16
WOW!!!
 
Panna Anna
Panna Anna - 2009-01-12 14:40
WOW! Skoro opis + zdjecia robia takie wrazenie (przyspieszone tetno, poszerzone zrenice, potliwosc rak i ogolny zawrot glowy) to na zywopewnie bym sie od tego przekrecila;) Wypas!:)))
 
 
triodorio
DorotaEwelinaDośka DEDy
zwiedziła 6.5% świata (13 państw)
Zasoby: 98 wpisów98 534 komentarze534 532 zdjęcia532 6 plików multimedialnych6
 
Moje podróże
16.09.2008 - 18.02.2009