¨Siedze na lawce, siegam glowa do chmur. A niebo jest gladkie i nie ma w nim dziur¨ - slowa Waglewskiego spaceruja pomiedzy moimi myslami. I prowokuja slowa inne, moje, o takie: ¨Leze na hamaku, patrze w niebo bez chmur. A hamak jest na dachu, dach na wyspie ze snow¨ :)
Przede mna kolejne z gwatemalskich jezior - Lago Petén Itzá. Leze tak i patrze. I probuje sie skupic, zeby cos napisac, ale nie moge, bo jakis ptak w sasiedztwie drze sie wnieboglosy! I to drze sie w jezyku ludzkim! ¨Burrito! Burrito!¨ - krzyczy nazwe meksykanskiej potrawy (tu, na polnocy Gwatemali, widac wyrazny wplyw kuchni meksykanskiej na kuchnie rodzima). ¨Burrito es bonito!¨ - wrzeszczy ptasim basem na zmiane z ptasim sopranem. Leze wiec na hamaku i sie smieje. No bo kto widzial ptaka wykrzykujacego punkty menu:) To tak, jakby w Polsce nauczyc papuge mowic ¨pierogi ruskie¨ albo ¨bigos¨. ¨Bigos jest pyszny! Bigos jest pyszny!¨- wyobrazacie to sobie? :)
Polnoc Gwatemali. Minal pierwszy dzien rekonwalescencji po przygodach zoladkowych, w ktorym widzialam tylko hostelowe lozko i odbylam pieciominutowy spacer w poszukiwaniu ryzu. Teraz jest dzien drugi, znacznie bardziej aktywny. Budze sie rano, jem sniadanie i ruszam przyjrzec sie wyspie. Flores jest bowiem czescia miasta zwanego Santa Elena, ale polozona na wyspie na Jeziorze Petén. Z Santa Elena laczy ja most. Most jednoczesnie ja dzieli, bo te dwa swiaty sa sobie zupelnie obce... Flores to swiat waskich brukowanych uliczek, kolorowych domkow, hosteli i restauracyjek czyli swiat stworzony dla turystow. Przyjemny i bezproblemowy. Santa Elena natomiast to gwatemalski kurz i halas plus ogromny targ owocowo-warzywny ze zgnilymi kartonami na poboczu drogi. Lubie oba te swiaty, bo kazdy z nich ma w sobie cos interesujacego: jeden - bajkowosc, drugi - rzeczywistosc:)
Wyspe mozna obejsc dookola w 15 minut. Obchodze ja wiec dzisiaj kilkanascie razy. Jest przyjemnie i bezproblemowo. To takie wakacje w podrozy;)
Popoludniu ide do kosciola. Jestem za wczesnie, wiec w milczeniu slucham, jak ¨organista¨ dostraja gitare;) Nagle podchodzi do mnie pewien staruszek. Pyta, czy chce zobaczyc miasto z wiezy koscielnej, bo on jest dzwonnikiem i wlasnie wybiera sie na gore. Oczywiscie, ze chce! Wspinamy sie po starych, drewnianych schodach na szczyt. Stamtad wpatruje sie w nocne swiatla Flores i Santa Elena, odbijajace sie w wodach jeziora. I tylko zaluje, ze nie mam ze soba statywu. A dzwony bija...
Leze na hamaku w niedzielny wieczor. Oprocz jednego wrzeszczacego ptaka slysze teraz setki ptasich glosow! Gwizdza, skrzecza, piszcza i pieja, ukryte w galeziach drzewa mango. Zamykam oczy, wsluchujac sie w te dzika muzyke. A to dopiero przedsmak jutrzejszej dzungli... :)