W cieniu swiatyni Majow jestem tylko malenkim pylkiem czlowieczenstwa, doswiadczajacym tego, co naprawde Wielkie. Tikal. Ruiny, ktorych niezwyklosc kaze zlozyc poklon cywilizacjom przeszlosci.
Rano przybywam tu pierwszym autobusem o 5:00. Niestety z powodu awarii nie udaje nam sie dotrzec przed wschodem slonca. Szkoda, bo ponoc wtedy dzunga... spiewa. A tak, pozostaje mi tylko sluchac, jak sobie nuci:)
Spodziewam sie ruin, jakich juz wiele widzialysmy podczas wyprawy. Tym razem los mnie zaskakuje. Tikal jest zupelnie inny! Ruiny wielu swiatyn i budowli Majow rozrzucone sa po dzungli na przestrzeni 550 km2, przy czym dla zwiedzajacych przeznaczone jest 16 km2. Przyjezdzam tam, kupuje bilet i ide. Innych ludzi spotykam wlasciwie tylko przy budowlach. Poza tymi chwilami jestem sama. Tylko dzungla i ja. Dzungla nucaca swoja tajemnicza piesn i ja. Magiczny urok Tikal.
Wiekszosc obiektow mozna dotknac - dlonmi, stopami, eksplorowac calym cialem, wspinajac sie na szczyty kilkudziesieciometrowych swiatyn. Wspinam sie wiec po lagodnych schodach Templo II, po niemal pionowej drabinie na Templo V, a wreszcie na najwyzsza Templo IV. Stamtad widac tylko niezmierzony dach dzungli i wybijajace sie gdzie niegdzie szczyty budowli Majow. Siedzac na kamiennych schodach ponad koronami drzew i patrzac na to piekno, slysze nagle dzieciecy glos, krzyczacy: ¨Maciek, chodz szybko! Tu jest pieknie!¨. Polacy?! Trudno mi w to uwierzyc, ale tak! Na szczycie najwyzszej ze swiatyn Tikal spotykam wycieczke z Krakowa! Objazdowy tydzien po Gwatemali i tydzien na plazach Belize. Dla mnie niesamowitym jest opowiadac o wrazeniach z podrozy w jezyku polskim! Rozmawiajac z nimi, widze, jak patrza na mnie, na moje zniszczone od wielokrotnego prania i wyblakle od slonca ubrania, na przybrudzona kurzem torbe i nie wiem, czy mi zazdroszcza, czy moze bardziej... wspolczuja?;) Potem rozdzielamy sie - ich gonia wycieczkowe ograniczenia czasowe, mnie rozleniwia calodzienny bilet wstepu:) Przemierzam coraz to nowe sciezki i spotykam coraz to nowe omszale kamienne kolosy, trwajace tu od tysiecy lat. W wielu miejscach wciaz prowadzone sa prace archeologiczne, odkrywajace kolejne karty historii Majow, jak Mundo Perdido (Zagubiony Swiat). Historii, ktora juz zawsze bedzie o sobie przypominac kamienna obecnoscia Tikal.
Zostaje tu do przedostatniego autobusu powrotnego, do 17:00. Po poludniu nie ma juz prawie nikogo. Pojedyncze osoby snuja sie gdzies tam pomiedzy dzunglowymi palmami. Przez chwile jest cicho, a potem dziewicza puszcza zaczyna mruczec. Niestety nie mam ani plecaka, ktory zostal we Flores, ani namiotu, zeby spedzic tu noc, wiec tym razem nie uslysze jej spiewu. Moje cialo wraca do miasta, ale dusza zostaje w Tikal, czekajac na Piesn Zycia.