Sridhar pochodzi z Indii, ale od kilku lat mieszka w USA. Jego pasja sa motocykle. Teraz odbywa wlasnie swoja pierwsza dluga podroz - motocyklem przez Ameryke Srodkowa. Poznaje go w hostelu w srodowy wieczor. Rozmawiamy i okazuje sie, ze nasze czwartkowe plany obejmuja to samo miejsce. Postanawiamy wiec wyruszyc tam razem. Na motocyklu!
Rano szybko przygotowuje sie do wycieczki - czapka na glowe, zatyczki w uszy, okulary na nos, strach do kieszeni i ruszamy! W kierunku raju:) Nie jest latwo tam dotrzec, bo droga nie nalezy do dobrze oznaczonych. Troche bladzimy, ale wreszcie aniolowie sprowadzaja nas na wlasciwa sciezke:) A sciezka prowadzaca do raju juz sama w sobie jest istnym cudem swiata! Zielone pola, pokryte malymi zielonymi gorkami, gdzie niegdzie plantacje bananowe na zmiane z plantacjami kawy, a ponad palmowymi gajami blekitne niebo. I wiatr we wlosach. I sloneczne promienie na twarzy:)
Po jakims czasie droga asfaltowa konczy sie i zaczyna sie droga wertepowa. Ale nadal jest przyjemnie. Zostaje nadwornym operatorem malej kamerki motocyklowej i dzielnie rejestruje mijane piekno (jak bede miec mozliwosc, umieszcze filmiki na blogu). Wreszcie docieramy do Finca El Paraiso - do raju. Raju za jedyne 10 quetzales. A raj wyglada tak... : zrodlo w srodku lasu, otoczone skalami; zrodlo, ktorego tafla mieni sie kalejdoskopem slonecznego blasku; zrodlo zimnej wody, do ktorej ze skal splywa wodospadem woda goraca! Cud natury. Plywam, dziekujac dobrotliwej przyrodzie za naturalny basen, naturalna saune, naturalne bicze wodne i masaze:) To niesamowite uczucie stac pod goracym wodospadem! A potem zrobic krok i znalezc sie w chlodnym orzezwieniu zrodla. Relaks lepszy od jakichkolwiek luksusowych salonow, stworzonych reka czlowieka.
Po paru godzinach, rozleniwieni wskakujemy na motor i powoli ruszamy dalej. Wkrotce jestesmy juz w El Estor - uroczym miasteczku, ukrytym pomiedzy bananowcami. Tu robimy chwile przerwy na posilek. Wracajac droga, ktora juz sie zna, mozna rozwinac predkosc, czemu Sridhar ochoczo ulega:) Pedzimy rajskimi sciezkami i jest cudownie! Tylko na zakretach strach probuje uciec mi z kieszeni, ale wpycham go jeszcze glebiej, zasuwajac zamek. I frune! ...
W hostelu odpoczywamy przez chwile. Po 20 minutach Sridhar zrywa sie: ¨Wiesz, o czym zapomnielismy?! O Castillo de San Felipe!¨ Tak, po drodze, niedaleko Rio Dulce mial byc zamek. Przegapilismy go. Wsiadamy wiec z powrotem na motor i ruszamy na poszukiwanie fortecy. Niestety jestesmy spoznieni, bo zamykaja o 17:00... Zeby nie tracic wieczoru, postanawiamy sprawdzic, co ciekawego moze pokazac nam droga na polnoc:) Jedziemy ramie w ramie z zachodzacym sloncem, a wracamy w objeciach aksamitnej nocy. Wolnosc, swiat i wiatr. Tak oto dzieki wyprawie do raju zakochalam sie w motocyklach:)