Heini pojawia sie z niewielkim opoznieniem. Wskakuje do samochodu i w rytmie salsy ruszamy do Salama. Tam mieszka jeden z dwoch jego najlepszych przyjaciol. Drugi podaza za nami swoim samochodem:) Po godzinie docieramy na miejsce. Na farme polozona poza miastem, w sasiedztwie wzgorz i przestrzeni, na ktorej gospodarz eksperymentuje z poczatkami plantacji fasoli. Tu ich poznaje: Juan-Carlos (gospodarz) i Leandro. W czworke spedzamy wieczor. Prawie jak czterej pancerni i dwa psy - Homer i Juanita. Grillujemy, rozmawiamy, smiejemy sie. Oni pytaja o Polske, ja pytam o Gwatemale. Niektorzy z nas tancza, inni nie;) Jest bardzo przyjacielsko i rodzinnie. Przelamuje sie nawet, zeby sprobowac chicharron - przysmaku Ameryki Poludniowej i Srodkowej (smazona skrora wieprzowa). Nie jest zly, ale przyzwyczajenia wegetarianskie nie pozwalaja mi cieszyc sie nowym doswiadczeniem:) Zasypiamy o 2 nad ranem. Kolejnego dnia podczas sniadania obserwuje, jak przygotowuje sie frijoles - typowa dla Gwatemali czarna fasole. A potem rozdzielamy sie - Leandro zostaje tu na jeszcze jeden dzien, podczas gdy Heini i mnie wzywa serce Gwatemali.